Step by Step Through an Ordinary-Extraordinary Day
19,525 steps. A day like any other – seemingly ordinary, yet full of movement, surprises, and smiles.
Two walks – the usual commute to and from work, but that was just the beginning. Life in a preschool doesn’t allow boredom, especially when sick leaves fall like dominoes. Staff reshuffling between facilities, lots of running around between classrooms, quick group handovers, and top-level flexibility – a workday like this feels almost like professional sport.
My group had a calm and pleasant day – the kids were in good spirits and everything went smoothly. Then I was asked to cover for the 6-year-olds. I got along with them right away – great, communicative kids. After lunch, we cleaned up the room together, brushed our teeth (yes, every group does that daily to reinforce good hygiene habits), and then headed to the playground.
Classic playground scene: boys playing soccer, a few wild ones chasing each other in tag, and a group of girls taking over the big kids’ playhouse – sliding down the pole and walking along the balance beam. Watching them play so freely is like recharging my own batteries – through their joy.
After work, I had a quick meal and headed out again – this time with Sara and Ronisiu for an evening walk in the park. Wagging tails, a child's laughter, a slow stroll through the green world that winds down with us as the day fades.
Back home, I barely had the strength for a quick bath and an episode of a show – at least that’s what I thought. I must have drifted off before I even knew it.
Falling asleep is easiest when your body says, “Well done today.”
Everyday life, the active version – I like it.
Krok za krokiem przez zwyczajny-niezwyczajny dzień
19525 kroków. Dzień jak co dzień – niby zwyczajny, a jednak pełen ruchu, zaskoczeń i uśmiechów.
Dwa spacery – tradycyjnie do pracy i z powrotem, ale to dopiero początek. Przedszkolna rzeczywistość nie zna nudy, zwłaszcza gdy L4 sypią się jak z rękawa. Kadrowe roszady między placówkami, bieganina między salami, szybkie przejęcia grup i elastyczność na najwyższym poziomie – taki dzień pracy to niemal sport wyczynowy.
Na mojej grupie wszystko płynęło spokojnym nurtem – dzieci w dobrych humorach, dzień pełen pozytywów. Potem szybki skok na zastępstwo do 6-latków. Z nimi też od razu złapałam kontakt – fajne, komunikatywne dzieciaki. Po obiedzie wspólne sprzątanie sali, szczotkowanie zębów (tak, każda grupa codziennie ćwiczy dobre nawyki higieniczne), a potem – wyjście na plac zabaw.
Tam klasyk: chłopcy przy piłce nożnej, kilka berkujących torped, a dziewczynki rozsiadły się w domku dla starszaków, zjeżdżając po rurze i ćwicząc równowagę na kładce. Obserwowanie ich swobodnej zabawy to jak ładowanie baterii w najprostszy możliwy sposób – przez radość.
Po pracy szybki obiad i już pędzę dalej – tym razem z Sarą i Ronisiem na wieczorny spacer do parku. Psie ogonki, śmiech dziecka, powolny marsz przez zielony świat, który wieczorem zwalnia razem z nami.
Wróciłam do domu i... cóż, tylko szybka kąpiel, odcinek serialu (przynajmniej tak mi się wydawało) i nagłe „wylogowanie” do krainy snów. Zasypia się najlepiej, gdy ciało mówi: „Dobra robota”.
Codzienność w wersji aktywnej – lubię to.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io
13/05/2025
19525